Gdy wokół jesienno-zimowa aura, uwielbiam momenty, w których mogę rozsiąść się w wygodnym fotelu i marzyć. W takich chwilach popijam żurawinową herbatę, pies grzeje mi stopy, a codzienność ulatuje gdzieś daleko. W sercu budzą się święta, które tym bardziej ochoczo wędrują po głowie, im bliżej w kalendarzu do tego magicznego czasu, na który chyba wszyscy czekamy przez cały rok. Aby było jak najwięcej magii, a jak najmniej prozaicznych rozterek, o pieniądzach potrzebnych w święta myślę w październiku i listopadzie, by w szczególnym, bożonarodzeniowym czasie, zatopić się w marzeniach.
Przed świętami myślę o…
Za każdym razem, gdy zbliża się koniec roku przypominam sobie, że to już najwyższy czas, aby zacząć planować świąteczny budżet. Od kilku lat w dobrym przygotowaniu się do świąt pomaga mi kilka trików, które pozwalają uczynić świąteczne wydatki jak najmniej uciążliwymi, a jednocześnie sprawić, że wydatki na ten magiczny okres nie będą budzić frustracji, tylko radość. Bo kupowanie prezentów dla najbliższych, myślenie o tym, jak bardzo będą się cieszyć, jest dla mnie przedsmakiem tego, co dzieje się w święta.
Nauczyłam się tego, że niespodzianką wcale nie musi być sam pomysł: „co kupić”. Wiele osób cieszy się, gdy wybór należy do nich, a zaskoczenie ogranicza się do tego, w jaki sposób podarek zostanie zapakowany lub – w przypadku, gdy wymarzona rzecz nie jest wskazana konkretnie, w stylu: „kup mi tą szarą torebkę na pasku, która jest w witrynie sklepu x od dwóch tygodni” – wygląd konkretnej rzeczy, która została przeze mnie wybrana na podstawie nieskonkretyzowanego życzenia.
W tym roku moja bliższa dalsza rodzinka została już delikatnie prześwietlona pod względem tegorocznych oczekiwań pod choinką, a dzieci napisały już list do starszego Pana z siwą brodą, bym mogła jak najszybciej zabrać się za plany prezentowo-budżetowe.
Idziemy na tradycyjne zakupy…
Planowanie tego: co, gdzie i kiedy kupić – wiąże się nierozerwalnie z koniecznością przejrzenia dziesiątek stron sklepów internetowych, aukcji świątecznych, gazetek promocyjnych kilkunastu hipermarketów z okolicy jak i lokalnych sklepów, które często mają w swojej ofercie także atrakcyjne rozwiązania. Obecnie jestem na etapie kompletowania prezentów dla rodziny. Są wśród nich mniejsze i większe pakunki. Niemal z każdym z nich związana była konieczność odwiedzenia licznych sklepów. Moje zakupy przedświąteczne zawsze trwają do momentu, gdy uda mi się znaleźć oczekiwane przedmioty w dobrej jakości i rozsądnej cenie.
Może pomyślicie, że wędrówka po sklepach to mało nowoczesny sposób na zakupy. W dobie Internetu i wiecznie prześcigających się ze sobą portali, można wszystko znaleźć w sieci i uniknąć tłumów, kolejek i zabieganego rozgardiaszu. Ja jednak należę do osób, które muszą zobaczyć coś na żywo, dotknąć, czasem i powąchać, by zdecydować, że dana rzecz jest właśnie tą, której potrzebuję. Dla mnie oferty internetowych sklepów pełnią wyłącznie funkcję poglądową. Około 90% zakupów dokonuję w punktach stacjonarnych.
Zabawa w chowanie prezentów
Zdradzę Wam jeszcze, że czekam na Boże Narodzenie pełna energii i pozytywnych emocji. Jestem podekscytowana tym bardziej, że już ukryłam kilka podarków w różnych zakamarkach domu. Z radością dziecka, które bawi się w chowanego i długo pozostaje w ukryciu, cieszę się wiedząc, że gwiazdkowe prezenty są tuż obok mojej niczego niespodziewającej się córeczki. Na szczęście to ja najlepiej znam rozkład i pojemność domowych szafek, a moje skarby jeszcze nigdy nie zostały odkryte przed czasem.
Niezależnie od prezentów wiem, że Boże Narodzenie będzie dla mnie w pełni świętami , wyłącznie wtedy, gdy uda mi się spędzić go w gronie najbliższych mi osób z dala od pędu dnia codziennego, przy stole, gdzie królować będą potrawy, które tak szczególnie smakują tylko w święta, a za oknem poprószy biały puch…
A Wy jak przeżywacie oczekiwanie? Czujecie tą ekscytację?
Jeśli zastanawiasz się jak lepiej zarządzać swoimi finansami to mamy dla Ciebie propozycję! Zyskaj kontrolę nad swoim budżetem już dziś!